sobota, 26 grudnia 2015

Prolog

   Nigdy wcześniej nie rozmyślała o miłości. Nie znała jej. A kiedy już ją naprawdę poznała, zaraz zapragnęła wyrzucić jej obraz z pamięci. Bo gdzieś nagle - w ułamku sekundy - pomiędzy snem a szarą rzeczywistością straciła wszystko. Zgubiła drogę, pogasły wszystkie światła, a los zostawił ją z pustymi rękoma i rozpaczą rozrywającą serce. Jej świat się rozpadł, ale nie chciała się do tego przyznać. Wciąż utrzymywała pozory - iluzję, że ma się dobrze.
   Wszystko zaczęło się od wojny - była jako piekło. Dokonywała niesamowitego spustoszenia. Dookoła wszystko było zniszczone, pogrążone w istnym chaosie oraz splątane w ogniu. Każdemu kto przez nią przeszedł, odcisnęła piętno na duszy. Widma wojny wciąż przypominały, nękając nadsyłanymi wspomnieniami.
   Mimo wszystko, pół roku później było inaczej - lepiej, jednak każdy wiedział, że nic już nie będzie takie samo. Hermiona miała tego pełną świadomość, ale w dalszym ciągu miała nadzieję, że każdy nowy dzień będzie lepszy od poprzedniego. U boku Rona powoli wyrywała się z objęć wojny i zapominała. Każda chwila z nim pozwalała odnaleźć nowe piękno, a każdy z jego uśmiechów był jak wschód słońca - pełen nadziei. Zagubiona w szczęściu jego niebieskich tęczówek, odnajdywała - wśród wszystkich niedociągnięć - ścieżkę do perfekcji.
   Historia znowu zatoczyła koło. Pozwoliła Hermionie ponownie poczuć smak bólu. Tak jak podczas wojny i widoku zmarłych, był wykrywający, blady i zuchwały - całkiem nie do zniesienia. Na dodatek poznała zarazem smutek, gorycz i smak rozpaczy, która owładnęła nią całkowicie, kradnąc kontrolę, plątając zmysły, mieszając rzeczywistość z iluzją. Zabrała oddech i pociągnęła na sam dół. I nie mogła w to uwierzyć. Straciła na czujności i ponownie pozwoliła na to, aby los perfidnie z niej zadrwił.
   Po długich tygodniach rozmyślania dlaczego, ostatnie dni płonęły oślepiającym bólem, brutalnie rozdrapując strzępy zgubionej w krzyku duszy. Duszący zapach złamanego serca i krwawiących ran przysłaniał jej umysł niczym gęsta mgła, sprawiając, że traciła zmysły. Pod przymkniętymi powiekami wciąż płonęły obrazy minionych chwil. W uszach dźwięczały jej dawno wypowiedziane słowa - puste przysięgi. W duszy miała wypalone krwawe piętno, ból przy każdym oddechu, a przez to chyliła się ku upadkowi ponieważ nie widziała już w niczym sensu. Przeszłość drwiła z niej i zarazem ubiegała się specjalnie o to, aby w dalszym ciągu pamiętała jego twarz, rzucane spojrzenia i poczciwe uśmiechy...
   Byli tacy szczęśliwi. Wydawało się im, że mogą sięgnąć gwiazd, mieć cały świat. Tymczasem, całkiem niespodziewanie to rudowłosy zburzył ich całe życie. Przekreślił wszystkie plany, nadzieje... Zostały tylko niedomówienia i ruiny rozpadłego świata. 
   Zaprzeczając, próbując zapomnieć, nie płakać, bezlitośnie przeklinając wszystko i wszystkich, stała teraz przed marmurowym nagrobkiem i kolejny już raz pytała się w myślach, dlaczego postanowił wybrać śmierć ? Po głuchym cmentarzysku demonów pamięci, krążyły, nawiedzały i pozbawiały wszystkiego, wspomnienia. Każdego dnia, przychodząc tu oczekiwała jakiegoś znaku, odpowiedzi. Jej zmagania były daremne. W końcu się poddała, bo nie umiała, nie potrafiła już dłużej walczyć. I w końcu czy chciała czy nie, przyznała przed samą sobą, że jej świat się na dobre rozpadł. Utrzymywane dotychczas pozory runęły, jak umiejętnie tworzony przez całe życie mur. Smutek pozostał, a serce, które oddała mu w całości przed laty, już nigdy później nie miała odzyskać. 
   Ale, czy jednak na pewno?

*

   Już niebawem pierwszy rozdział. Jak podoba wam się prolog ?